Chcesz być na bieżąco? Zapisz się do naszego newslettera


Dziki Meksyk socjalizmu

 

Czas czytania: ~8 min


iOOIsygUZvVZEvyjr8excYOruNZFrRvCh4jgnLNTOyMX7yPdVNMWMaPvPfCp_zbrojarze.jpg
Budując Nową Hutę, PRL próbowała stworzyć „nowego człowieka”. Udało się, ale zupełnie inaczej, niż wyobrażali to sobie planiści W nakręconym w 1957 roku filmie dokumentalnym o Nowej Hucie „Miejsce zamieszkania” pojawia się scena, która po niewielkich zmianach mogłaby trafić do westernu. 200 młodych robotników próbuje się wcisnąć na koncert do „klubu robotnika”. To mały, tandetny barak obliczony – jak dowiadujemy się od narratora – na 70 osób. Szturmują drzwi i wybijają okna, żeby dostać się do środka i posłuchać arii operowych w wykonaniu starszej pani, która bardziej przypomina starą ciotkę z mieszczańskiego Krakowa niż gwiazdę estrady. Robotnicy więc nie słuchają: piją wódkę, palą papierosy, przepychają się i śmieją ze śpiewu, którego nie rozumieją. Nic dziwnego, że na baraki, w których mieszkają robotnicy, oficjalnie nazywane „hotelami robotnicznymi”, mówiono „Dziki Meksyk”. Bardzo możliwe, że ten cały obrazek – jak w większości ówczesnych dokumentów – został zainscenizowany. Potraktowany jako metafora, mówi jednak prawdę o porażce projektu, którym była budowa Nowej Huty. Dziesiątkom tysięcy młodych ludzi sprowadzonych ze wsi do nowego, zaplanowanego od podstaw miasta obiecano dobre warunki mieszkania i pracy oraz życie kulturalne godne wielkiego, nowoczesnego miasta. Partia nie spełniła ani jednej, ani drugiej obietnicy. Fundamenty pod budowę pierwszych domów w Nowej Hucie zaczęto kłaść w 1949 roku. Był to pierwszy rok Planu Sześcioletniego – ogłoszonego z fanfarami projektu przekształcenia Polski z zacofanego kraju rolniczego w nowoczesne państwo przemysłowe (w którym miało żyć socjalistyczne społeczeństwo składające się z robotników, chłopów i inteligencji pracującej, bez prywatnych przedsiębiorców czy ziemian). Nieprzypadkowo był to ten sam rok, w którym partia komunistyczna ostatecznie umocniła swoją władzę, niszcząc lub wchłaniając resztki legalnej opozycji i zbrojnego podziemia. Tysiące byłych członków AK i innych przedstawicieli „niepożądanego elementu” zapełniało więzienia. Partia więc trzymała – a przynajmniej tak jej się wydawało – życie i umysły Polaków w swoich twardych objęciach. Budowa kombinatu hutniczego pod Krakowem podyktowana była nie tylko względami gospodarczymi – chodziło o to, żeby proletariat z Nowej Huty stał się przeciwwagą dla inteligencko-mieszczańskiego Krakowa, w którym komuniści czuli się niepewnie. Partia sfałszowała wybory w 1947 roku, ale wiedziała, że mimo agitacji i zastraszania wyborców w Krakowie i na Podkarpaciu uzyskała najgorszy wynik w kraju. Planiści uważali, że wielki przemysł jest też potrzebny w Krakowie ze względów społecznych – miał wchłonąć tysiące młodych ludzi z biednych i przeludnionych okolicznych wsi. Chłopom, na których polach miały stanąć miasto i kombinat, zapłacono grosze. W połowie lat 60. socjologowie z Krakowa badali, co zrobili z tymi pieniędzmi rolnicy z włączonej do Huty wsi Płaszów. „Za mórg ziemi kupiłem żonie buty, a sobie cygarniczkę” – skwitował to ponuro jeden z wywłaszczonych. Z 51 badanych wówczas rodzin aż siedem w ogóle nie odebrało pieniędzy. Cały czas bowiem składały one odwołania, licząc na podwyższenie odszkodowań. Przez 15 lat pieniądze leżały więc w sądowym depozycie. Miasto tymczasem rosło jak na drożdżach. Pod koniec 1950 roku spis powszechny wykazał, że w Nowej Hucie żyło 15 tysięcy ludzi ze starych, włączonych do miasta wsi oraz trzy tysiące nowych przybyszów – głównie lokatorów hoteli robotniczych. Pięć lat później Nowa Huta liczyła już 70 tysięcy mieszkańców. Spośród „nowych” tylko połowa mieszkała jednak w nowych blokach. Cała armia – ponad 20 tysięcy! – tłoczyła się w hotelach robotniczych. W sumie przez pierwsze 10 lat przez Nową Hutę przewaliło się 200 tysięcy przybyszów. 85 tysięcy osiadło na stałe. W mieszczańskim Krakowie krążyły opowieści o furmankach wyładowanych siennikami wypchanymi słomą i meblami z wiejskich chałup, na których robotnicy zwozili swój dobytek, oraz o świniach i kurach hodowanych w wannach, do których lokatorzy nie byli przyzwyczajeni. Wszystkie mieszkania w Nowej Hucie miały – z ówczesnej perspektywy – wysoki standard: łazienki z ciepłą wodą, spłukiwane ustępy, centralne ogrzewanie i gaz. Jeszcze w latach 70. w innych, stale niedoinwestowanych dzielnicach Krakowa takie wygody spotykało się rzadziej niż w Nowej Hucie. Szczerze mówiąc, teraz uważam, że ta próba zdominowania Krakowa, zasiania „robotniczego fermentu” pod bokiem historycznego miasta, wystawienie tuż za rogatkami jednej z największych w Europie hut – to była niemalże zbrodnia. Czy jednak mógł o tym myśleć 25 letni architekt tuż po studiach, gdy dano mu szansę współprojektowania całkiem nowego miasta? – mówił w wywiadzie udzielonym w 2002 roku profesor Stanisław Juchnowicz, w latach 50. jeden z najmłodszych projektantów Nowej Huty. Architekt podkreślał, że pseudorenesansowy wystrój domów w Nowej Hucie – budowanych zgodnie z wytycznymi socrealizmu, który kazał „socjalistyczną treść” w architekturze ubierać w „narodowe formy” – krył koncepcję osiedla, która wcale nie była radzieckim wynalazkiem. – Spoglądając z góry na plan Nowej Huty, widzimy, że składa- się ona z oddzielnych „komórek-”. Poszczególne osiedla – Centrum A, Centrum B itd. – to tak zwane z angielska- neighbourhood units – „jednostki- sąsiedzkie”. W każdej mieszka około sześciu tysięcy ludzi, każda ma własną szkołę. To rozwiązanie wymyślono w 1920 roku podczas rozbudowy Nowego Jorku – mówił architekt. Zaprojektowanie od zera „racjonalnie” zorganizowanych miast było marzeniem architektury nowoczesnej przynajmniej od początku stulecia. Chodziło o radykalne zerwanie z chaosem XIX-wiecznych kamienic uważanych za brudne, niezdrowe, ciemne i brzydkie. Mieszkanie miało być nowoczesną „maszyną do mieszkania”, a miasto – „maszyną do życia”. Le Corbusier i inni architekci nowocześni rysowali geometryczne plany nowych miast zbudowanych z wykorzystaniem matematycznych wzorów. „Racjonalność” w ich rozumieniu sprowadzała się do przekonania, że ludzkie potrzeby da się dokładnie wyliczyć i ująć w optymalny układ miejskiej przestrzeni. W napisanej jeszcze przed wojną „Urbanistyce” wybitny polski architekt Tadeusz Tołwiński podawał matematyczne wzory wiążące liczbę ludności, powierzchnię miasta i rodzaj komunikacji miejskiej. Obliczał na przykład, że obszar parków, zieleńców i boisk powinien wynosić minimum 20 metrów kwadratowych na mieszkańca, obszar terenów szkolnych – 10 metrów kwadratowych na jedno dziecko, tereny szpitalne – jeden metr kwadratowy na mieszkańca, wreszcie tereny cmentarne – cztery metry kwadratowe na zmarłego, „przyjmując 25–30-letni okres grzebalny i mnożąc przez statystycznie określoną liczbę zgonów”. Nowa Huta była więc nie tylko młodszą krewną Magnitogorska, wielkiego radzieckiego miasta przemysłowego na Uralu, lecz także Brasilii, zaprojektowanej przez komunistę Oskara Niemeyera stolicy Brazylii, albo Chandigarh, stolicy indyjskich stanów Pendżab i Haryana zaprojektowanej przez Le Corbusiera, Pierre’a Jeannereta i Alberta Mayera. Wielu urbanistów wierzyło, że społeczne patologie brały się ze złych warunków życia. I że zmieniając strukturę miasta, można także zmienić człowieka. W Nowej Hucie ludzie jednak uparcie nie dawali się zmienić. Pierwszym głośnym publicznym sygnałem, że na wielkiej budowli socjalizmu nie wszystko idzie jak należy, był więc opublikowany w 1955 roku „Poemat dla dorosłych” Adama Ważyka, do niedawna „wierzącego” stalinowskiego komunisty. Ważyk pisał: Ze wsi, z miasteczek wagonami jadą zbudować hutę, wyczarować miasto, wykopać z ziemi nowe Eldorado, armią pionierską, zbieraną hałastrą tłoczą się w szopach, barakach, hotelach, człapią i gwiżdżą w błotnistych ulicach; wielka migracja, skudlona ambicja, na szyi sznurek – krzyżyk z Częstochowy, trzy piętra wyzwisk, jasieczek puchowy, dusza nieufna, spod miedzy wyrwana, wpół rozbudzona i wpół obłąkana, milcząca w słowach, śpiewająca śpiewki, wypchnięta nagle z mroków średniowiecza masa wędrowna, Polska nieczłowiecza wyjęta z nudy w grudniowe wieczory... Wśród działaczy partyjnych przetoczyła się fala oburzenia. Ważyk nie złożył jednak samokrytyki (co równałoby się odrzuceniu swojego poematu). Późniejsze reportaże i prace naukowe potwierdziły jego lapidarną diagnozę. Nowa Huta była – jak napisał jeden z socjologów – „chłopskim miastem”. W 1970 roku aż 70 procent jej mieszkańców zarabiało pracą fizyczną (odwrotnie niż w innych dzielnicach Krakowa). Niewielu było ludzi z maturą, nie mówiąc już o uniwersyteckich dyplomach. O ile na wsi tradycja i sąsiedzi trzymali młodych ludzi w ryzach, o tyle przeniesieni do miasta szybko tracili hamulce. Przestępczość była tu wysoka. Nowa Huta rychło przyniosła władzom kolejne rozczarowanie. Społeczeństwo socjalistyczne miało obyć się bez religii i dlatego w Nowej Hucie nie przewidziano kościoła. W 1960 roku mieszkańcy zbudowali krzyż na jednym z pustych placów. Kiedy władze próbowały go usunąć, doszło do zamieszek. Dla partii był to jasny sygnał: na „sztandarowej budowie socjalizmu” nie udało się zbudować socjalistycznego społeczeństwa. Miasto powstało, ale jako ideologiczny projekt okazało się fiaskiem. Dziś Nowa Huta stała się modna. Stara część miasta została objęta ochroną konserwatora. Przyjeżdżają do niej turyści – nie tylko studenci architektury, którzy chcą zobaczyć, jak wyglądało socjalistyczne miasto. Awangardowi artyści w „postprzemysłowym” krajobrazie prowadzą projekty artystyczne – takie jak teatr Łaźnia Nowa, który przeniósł się tam z modnego (i drogiego) Kazimierza. W 2004 roku Rada Miasta Krakowa postanowiła ubiegać się o wpisanie dzielnicy na Listę Światowego Dziedzictwa Kultury UNESCO. Janina Karpińska, Przekrój

Podepnij swój artykuł

Podoba Ci się nasza działalność ? Postaw kawę dla Grupy Sztuka Architektury!
Postaw mi kawę na buycoffee.to

tagi

Architektura dla kultury ludowej
Architektura dla kultury ludowej

Centrum Folkloru Województwa Łódzkiego w Sieradzu – to nowa placówka kultury, powołana przez samorzą ...

Kultura w kasynie
Kultura w kasynie

Kasyno Kultury, placówka kulturalna działająca w Kwidzynie od końca 2023 roku mieści się w budynku o ...

E-konferencja Skorupa budynku: dachy, fasady, drewno i prefabrykacja w architekturze.
E-konferencja Skorupa budynku: dachy, fasady, drewno i prefabrykacja w architekturze.

Regulacyjne i technologiczne zmiany w zakresie metod wznoszenia budynków doprowadziły w ostatnich la ...

KOMENTARZE
Komentarze
Brak komentarzy
Zaloguj się, aby dodać komentarz

Opinie
ZOBACZ TAKŻE

PRACA:
Zatrudnię
  • Zatrudnię

Nie przegap okazji!!!

zapisz się do naszego newslettera